" A, no przecież"- pomyślałam gdy przypomniałam sobie wczorajszy dzień. Nie chciało mi się budzić brata i kuzynki więc postanowiłam że przelecę się po nowym terenie. Wyszłam z jaskini i wyczarowałam moje sprytnie ukryte skrzydła. Wzleciałam w powietrze. Wreszcie poczułam że żyję. Wiatr kąsał mnie w pyszczek przyjemnie budząc mnie. Czułam się tak cudownie jakby smutek po śmierci rodziców został tam na ziemi.
Ale niezbyt długo to trwało. Nagle jakiś czarny skrzydlaty kształt uderzył we mnie i spadłam na ziemię mocno się tłucząc. Spojrzałam w górę. ciemny kształt zanurkował w moją stronę. Odruchowo przetoczyłam się tak że potwór uderzył obok mnie krusząc ziemię. Przyjrzałam się szybko napastnikowi. Był to czarny wilk ze skórzastymi skrzydłami. W oczach widać było jedno: chęć mordu. Był wściekły i jedyne czego pragnął to zabić kogokolwiek byle wyładować swoją furię.
Nie przypatrywałam mu się zbyt długo. Podskoczyłam i próbowałam wzlecieć ale skrzydła były zbyt potłuczone i wywoływały ból. Wylądowałam więc na ziemi i skupiłam się. Będę musiała walczyć. Wilczur skoczył na mnie i mimo mojej obrony ugryzł mnie w łapę. Gdyby nie to że wilczyce są smuklejsze i zwinniejsze od wilczurów pewnie bym nie miała łapy. Wilk podleciał i zleciał na mnie z wielką szybkością. Wylądował na mnie i prawie wbił w ziemię. Teraz to już koniec... Nie wymigam się od śmierci...Ten potwór zabije mnie a potem zajmie się Niyoku i Shantanell... Ale może chociaż spotkam moich rodziców... Tam gdzie mieszkają duchy nic nas nie rozdzieli...
I nagle poczułam że już nic mnie nie trzyma. Wstałam i oglądnęłam się dookoła. Wilk stał niedaleko mnie ale nie miał już tego morderczego błysku w oku. Teraz wyglądał jak normalny wilk a nie jakiś demon. A propos demonów...Przed nami stał wilkopodobny potwór i warczał wściekle na błyszczący nade mną symbol: skrzydlatą laskę wokół której owijały się dwa węże.
"Symbol Hermesa!- myślałam- To Kaduceusz. Laska przyjaźni i wróg demonów!"
Demon patrzył swoim morderczym spojrzeniem na świetlisty znak. Próbował walnąć go łapą ale tylko zawył z bólu.
-Jeszcze tu wrócę!- zasyczał do wilka i rozpłynął się.
Wilk przez chwilę stał i patrzył na mnie jakby chciał spytać "Co ja tu robię?" a potem zemdlał. Nie czekając na oklaski za przegonienie demona podbiegłam do niego i mimo poranionej łapy oraz potłuczonych skrzydeł wzięłam go na grzbiet i zawlokłam do jaskini.
-O cześć Tam...O matko co ci się stało?!- powiedziała Shantanell gdy tylko weszłam do groty.
-Później wam opowiem! Teraz podajcie mi mój szczęśliwy talizman!
Niyoku rzucił się do wykutej w skale półki i poszperał pomiędzy miksturami. Po chwili przyniósł mi mój ulubiony amulet: małą replikę kaduceusza, laski Hermesa, zawieszoną na rzemyku.
Założyłam medalion na szyję wilka. Nieprzytomny napastnik tylko mruknął z rozkoszy i uśmiechnął się przez sen. Nie zdziwię się jeśli będzie miał same dobre sny. Pomyślałam o tym co mnie niedawno spotkało. Teraz ten biedak nie wyglądał jak morderca tylko jak zwykły przemęczony wilk.
-On cię zaatakował?!- krzyknął nagle Niyoku. Zapomniałam że umie czytać w myślach.
-To nie tak jak myślisz!- usprawiedliwiłam się- Zaraz wam wszystko wytłumaczę!- po tych słowach przeniosłam mojego znajdę na jedno z posłań i zaczęliśmy dyskutować (ja, Shanti i Niyo). W końcu Nyks wypuściła na niebo swoje gwiazdki i zasłoniła błękit granatowym woalem.
- A więc z tego co powiedziałaś wynika że ten biedak był opętany przez demona- zgrabnie zgadł Niyoku- Tylko przez jakiego?
-Może to Ares?- rzuciła Shantanell- Wiele razy słyszałam jak opętywał wilki.
-Nie- odpowiedział krótko Niyoku- Potrafię czytać w myślach, a do nich zaliczają się wspomnienia. Widziałem wspomnienie Tamy i ten demon wcale nie wyglądał jak Ares, prędzej mógł to być jego posłaniec. Ale Ares przestał opętywać wilki od dobrych dwóch lat, więc nie rozumiem po co wysyłał pomocnika by męczył tego biedaka?
-Chyba że go w ogóle nie wysyłał...-pomyślałam na głos.
-Ale niby jak?- spytała Shantanell (ona jako jedyna z naszej trójki nie ma zielonego pojęcia o bogach).
-Może zbuntował się przeciwko swojemu panu i zaczął działać na własną łapę- wyjaśniłam.
-To możliwe -potwierdził moją tezę Niyoku- Ares przestał wysyłać demony na śmiertelników, więc te z braku wywoływania cierpień zbuntowały się i uciekły.
-Czyli już wiemy że to nie Ares odpowiada za cierpienia tego włóczęgi- dorzuciła Shanti- Ale co jeśli ten demon po niego wróci?
-Nie wróci- odpowiedziałem pewna siebie- Dałam temu wilkowi mój talizman ochronny. Dopóki go nosi żaden demon mu nie straszny.
Skończyliśmy obrady i położyliśmy się spać. Coś mi się wydaje że jutro rano będę musiała dużo wyjaśniać.
Dokończy Zgubiony (jak się obudzi)