-Co?- spytała zauważając że koleś się w nią gapi.
-To ja cię zraniłem, prawda?- odpowiedział. Tamy westchnęła i spojrzała na swoją łapę (teraz obandażowaną).
-To nie twoja wina- uspokoiła go- Opętany nie może kontrolować tego co chce demon.
-A wracając do demonów...- podpowiedziałem Tamy.
-No tak, jesteśmy ci winni wyjaśnienia.
-Nie wiem od którego pytania zacząć...- powiedział wilk- Może od tego: dlaczego ten demon mnie opuścił? I czemu po mnie jeszcze nie wrócił? I w ogóle co stało się przed tym jak mnie opuścił?!- po tych słowach Tamany opowiedziała mu co się stało w lesie. Przez całą opowieść słuchał uważnie i od czasu do czasu ze wstrętem zamykał oczy wyobrażając sobie wszystko co się tam działo.
-Czyli w skrócie -zaczął Zgubiony (od teraz tak go będziemy nazywać) gdy Tamy skończyła.- Zaatakowałem cię podczas opętania w lesie, a ty odpędziłaś demona dzięki pomocy Hermesa. Ale nadal nie wiem czemu ten potwór jeszcze po mnie nie wrócił?
-Bo nie ma szans się do ciebie zbliżyć- wyjaśniłem- Moja genialna siostra dała ci demonobójczy medalion który właśnie masz na szyi.
-Ale ja wcale...-zaczął Zgubiony ale urwał gdy zobaczył małą replikę laski Hermesa na swojej szyi- A to na pewno mnie ochroni przed nim?
-Tak, dopóki go nosisz nie stanie ci się krzywda- odpowiedziała Tamany na wątpliwości wilka.- A może...Nie. To niemądre pytanie...
-Jakie?- zapytał Zgubiony lekko podejrzliwie.
-Myślałam że... No wiesz... Założyłam z bratem i kuzynką watahę. Może byś chciał dołączyć?
-Hmmm...-zastanowił się wilk- I tak nie mam gdzie się podziać. Chętnie tu zostanę.
Tamany uśmiechnęła się a Zgubiony odwzajemnił się tym samym. No i mamy pierwszego członka watahy.
-Nie chcę was niepokoić- przerwałem romantyczną chwilę- Ale czy ktoś z was widział Shantanell?
Cornelia? Nancy? Widziałyście Shanti?