Jedyna na co nie mogę narzekać z jej strony to urodo-perswazja. Dzięki mojemu cudownemu urokowi jeśli naprawdę się postaram mogę zahipnotyzować każdego choćby nie wiem jak nieugiętego wilka. Po prostu podchodzę do jakiegoś basiora (na chłopaków to działa najlepiej), Trzepoczę rzęsami i mówię nap. "Och jak mi słabo! Przyniesiesz mi trochę wody?". Wszyscy usprawiedliwiają się że damie się nie odmawia i dlatego spełniają moje nawet najgłupsze zachcianki. Tak naprawdę to dar bogini miłości (Afrodyty jeśli się nie domyśliliście). Gdyby ktoś mi się naprawdę naprzykrzył mogę rozkazać mu rzucić się z klifu a on to zrobi bez szemrania.
Mniejsza o moje zdolności! To opowiadanie zaczęło się od kolejnego potwornie długiego dnia w wilczym żłobku. I tu kolejny dowód an to że piękno to klątwa: mimo że mam dwa lata ciągle siedzę wśród szczeniaków! Moja wataha bardzo dba o szczenięta, bo w nich leży przyszłość stada. Kiedyś to one będą ją bronić i rozwijać. Gdybym nie posiadała daru Afrodyty od dawna byłabym mężatką a może nawet matką. Ale przez to przeklęte "błogosławieństwo" wszyscy traktują mnie jak dziecko. Wynikiem tego wciąż siedzę pomiędzy półrocznymi dziećmi kłócącymi się o zabawki. Przynajmniej mogę się wymigiwać mówiąc że pracuję tu jako opiekunka. Co zresztą pasuje do mojego wyglądu.
Właśnie leżałam pod wyrośniętą wierzbą która pełniła funkcję przedszkola. Opadające do ziemi gałęzie przypominały kształtem i gęstością altanę. Liście tworzyły dachówki odporne nawet na grad.
Było to wielkie drzewo z grubymi gałęziami tworzącymi pięterka na których znajdowały się posłania wszystkich sierotek które nie siedziały tu bo rodzice są zajęci pracą. Siedziały tu bo ich nie miały. Tak samo jak ja.
Nagle spomiędzy radosnych krzyków do moich uszu dobiegł płacz i wyśmiewanie się. Podniosłam głowę i zobaczyłam małego szczeniaka którego okrążały w podskokach starsze wilczki.
-Sierota! Sierota!- wołały na niego. Biedaczek tylko skulił się i zasłonił łapami uszy. Wiedziałam jak się czuł. Ja też nienawidziłam gdy się ze mnie wyśmiewali i gadali że rodzice mnie nie kochali, że nikt mnie nie kocha. Wstałam, stanęłam przed nimi i krzyknęłam:
-Dosyć tego! Myślicie że to takie fajne nie mieć rodziców?! Co byście powiedzieli gdyby zamiast mamy i taty przeszedł po was jakiś nieznajomy wilk z wiadomością że od teraz on się będzie wami opiekował bo wasi rodzice nie żyją?! Nie wiecie jak to jest nie mieć rodziny więc macie natychmiast przestać mu dokuczać!
Szczeniaki wystraszyły się i odbiegły od malucha który słysząc mój głos odsłonił oczka. Podziękował mi i pobiegł pobawić się sam na sam. Moje słowa poruszyły nawet mną. Zrozumiałam wtedy jak potworne mam życie. Wieczorem niańki poprosiły mnie bym położyła szczenięta które zostały na noc spać. Właśnie miałam położyć ostatniego śpiocha gdy zobaczyłam że był nim owy maluch którego uratowałam przed prześladowcami.
-Oj, czyli ty naprawdę nie masz rodziców...
-Nie mam...-odpowiedział smutno- Ty tez ich nie masz, prawda?
-Tak...Jestem tak samo samotna jak ty.
-Wcale nie jesteś sama!- upierał się szczeniak- Są tu przecież inne dzieci, które mają ten sam problem co my.
-Masz rację. Gdybym miała drugą szansę na nowe życie...
-A może pójdź jej poszukać? Może ona tylko się chowa?- odpowiedział i zaczął biegać po swoim konarze i rozglądać się jakby szukał dla mnie drugiej szansy.
-Gdyby to było takie proste...- westchnęłam.- Poszukam jej jutro ale teraz trzeba iść spać. Szczeniak ułożył się na skórzanym posłaniu a ja przykryła go kocem.
-Dobranoc -powiedziałam i ucałowałam w czoło.
-Dobranoc...- odpowiedział- Pani jest dla mnie jak mama...-dodał sennie po chwili. Uśmiechnęłam się i poszłam w kierunku mojego posłania. Przed zaśnięciem poważnie zastanowiłam się nad słowami szczeniaka. Może skoro jestem dorosła zaadoptuję go? Do tego nie potrzeba partnera a to szczenię i tak już jest za duże na opiekę dwojga rodziców. Ale do tego potrzeba innego domu bo to miejsce na pewno nim nie jest.
Wstałam z samego rana gdy wszyscy jeszcze spali a świat zasnuwała mgła. Podeszłam do "pokoiku" maluszka i ostatni raz dałam mu całuska w czółko. Potem poszłam do miejsca gdzie spały niańki i zostawiłam im list:
Moja droga opiekunko!
Proszę się nie martwić moją nieobecnością. Muszę Cię ostrzec, iż nie wrócę przez najbliższe miesiące. Wyruszam na poszukiwanie drugiej szansy, gdyż ty mi takiej nie dałaś. Ograniczacie mnie mimo mojego dorosłego wieku. Jeśli nie doczekasz się mojego powrotu przed końcem roku będziesz mogła śmiało powiedzieć że znalazłam to czego szukałam. I proszę Cię abyś uspokoiła szczeniaka z gałęzi 9 że nic mi nie jest. A jeśli wrócę za dwa trzy miesiące, wtedy może go przygarnę. Pozdrowienia śle
Cornelia
Gdy upewniłam się że wszystko zostawiam w dobrym stanie wyruszyłam przed siebie. Od tamtej pory jedyne co mogę robić to błądzić we mgle...
CIĄG DALSZY NASTĄPI WKRÓTCE