Arashi i Nancy zostają wyrzucone bo nie napisały ani jednego opowiadania. Żegnajcie!
poniedziałek, 23 września 2013
środa, 24 kwietnia 2013
Od Cornelii: We mgle, część 1
Moje życie to jedna wielka NUDA! Co z tego że wszyscy zachwycają się moją urodą?! Przez nią nie puszczają mnie na polowania i wyprawy bo "Taka śliczna wilczyca nie powinna brać udziału w takich męskich gierkach.". Nikt mnie nawet nie pyta czemu chcę wziąć w tych "męskich gierkach" udział tylko od razu mi zakazują! Przeklęta piękność! Przeklęta Afrodyta! Wcale nie potrzebuję jej błogosławieństwa! Tylko mi uprzykrza życie!
Jedyna na co nie mogę narzekać z jej strony to urodo-perswazja. Dzięki mojemu cudownemu urokowi jeśli naprawdę się postaram mogę zahipnotyzować każdego choćby nie wiem jak nieugiętego wilka. Po prostu podchodzę do jakiegoś basiora (na chłopaków to działa najlepiej), Trzepoczę rzęsami i mówię nap. "Och jak mi słabo! Przyniesiesz mi trochę wody?". Wszyscy usprawiedliwiają się że damie się nie odmawia i dlatego spełniają moje nawet najgłupsze zachcianki. Tak naprawdę to dar bogini miłości (Afrodyty jeśli się nie domyśliliście). Gdyby ktoś mi się naprawdę naprzykrzył mogę rozkazać mu rzucić się z klifu a on to zrobi bez szemrania.
Mniejsza o moje zdolności! To opowiadanie zaczęło się od kolejnego potwornie długiego dnia w wilczym żłobku. I tu kolejny dowód an to że piękno to klątwa: mimo że mam dwa lata ciągle siedzę wśród szczeniaków! Moja wataha bardzo dba o szczenięta, bo w nich leży przyszłość stada. Kiedyś to one będą ją bronić i rozwijać. Gdybym nie posiadała daru Afrodyty od dawna byłabym mężatką a może nawet matką. Ale przez to przeklęte "błogosławieństwo" wszyscy traktują mnie jak dziecko. Wynikiem tego wciąż siedzę pomiędzy półrocznymi dziećmi kłócącymi się o zabawki. Przynajmniej mogę się wymigiwać mówiąc że pracuję tu jako opiekunka. Co zresztą pasuje do mojego wyglądu.
Właśnie leżałam pod wyrośniętą wierzbą która pełniła funkcję przedszkola. Opadające do ziemi gałęzie przypominały kształtem i gęstością altanę. Liście tworzyły dachówki odporne nawet na grad.
Było to wielkie drzewo z grubymi gałęziami tworzącymi pięterka na których znajdowały się posłania wszystkich sierotek które nie siedziały tu bo rodzice są zajęci pracą. Siedziały tu bo ich nie miały. Tak samo jak ja.
Nagle spomiędzy radosnych krzyków do moich uszu dobiegł płacz i wyśmiewanie się. Podniosłam głowę i zobaczyłam małego szczeniaka którego okrążały w podskokach starsze wilczki.
-Sierota! Sierota!- wołały na niego. Biedaczek tylko skulił się i zasłonił łapami uszy. Wiedziałam jak się czuł. Ja też nienawidziłam gdy się ze mnie wyśmiewali i gadali że rodzice mnie nie kochali, że nikt mnie nie kocha. Wstałam, stanęłam przed nimi i krzyknęłam:
-Dosyć tego! Myślicie że to takie fajne nie mieć rodziców?! Co byście powiedzieli gdyby zamiast mamy i taty przeszedł po was jakiś nieznajomy wilk z wiadomością że od teraz on się będzie wami opiekował bo wasi rodzice nie żyją?! Nie wiecie jak to jest nie mieć rodziny więc macie natychmiast przestać mu dokuczać!
Szczeniaki wystraszyły się i odbiegły od malucha który słysząc mój głos odsłonił oczka. Podziękował mi i pobiegł pobawić się sam na sam. Moje słowa poruszyły nawet mną. Zrozumiałam wtedy jak potworne mam życie. Wieczorem niańki poprosiły mnie bym położyła szczenięta które zostały na noc spać. Właśnie miałam położyć ostatniego śpiocha gdy zobaczyłam że był nim owy maluch którego uratowałam przed prześladowcami.
-Oj, czyli ty naprawdę nie masz rodziców...
-Nie mam...-odpowiedział smutno- Ty tez ich nie masz, prawda?
-Tak...Jestem tak samo samotna jak ty.
-Wcale nie jesteś sama!- upierał się szczeniak- Są tu przecież inne dzieci, które mają ten sam problem co my.
-Masz rację. Gdybym miała drugą szansę na nowe życie...
-A może pójdź jej poszukać? Może ona tylko się chowa?- odpowiedział i zaczął biegać po swoim konarze i rozglądać się jakby szukał dla mnie drugiej szansy.
-Gdyby to było takie proste...- westchnęłam.- Poszukam jej jutro ale teraz trzeba iść spać. Szczeniak ułożył się na skórzanym posłaniu a ja przykryła go kocem.
-Dobranoc -powiedziałam i ucałowałam w czoło.
-Dobranoc...- odpowiedział- Pani jest dla mnie jak mama...-dodał sennie po chwili. Uśmiechnęłam się i poszłam w kierunku mojego posłania. Przed zaśnięciem poważnie zastanowiłam się nad słowami szczeniaka. Może skoro jestem dorosła zaadoptuję go? Do tego nie potrzeba partnera a to szczenię i tak już jest za duże na opiekę dwojga rodziców. Ale do tego potrzeba innego domu bo to miejsce na pewno nim nie jest.
Wstałam z samego rana gdy wszyscy jeszcze spali a świat zasnuwała mgła. Podeszłam do "pokoiku" maluszka i ostatni raz dałam mu całuska w czółko. Potem poszłam do miejsca gdzie spały niańki i zostawiłam im list:
Moja droga opiekunko!
Proszę się nie martwić moją nieobecnością. Muszę Cię ostrzec, iż nie wrócę przez najbliższe miesiące. Wyruszam na poszukiwanie drugiej szansy, gdyż ty mi takiej nie dałaś. Ograniczacie mnie mimo mojego dorosłego wieku. Jeśli nie doczekasz się mojego powrotu przed końcem roku będziesz mogła śmiało powiedzieć że znalazłam to czego szukałam. I proszę Cię abyś uspokoiła szczeniaka z gałęzi 9 że nic mi nie jest. A jeśli wrócę za dwa trzy miesiące, wtedy może go przygarnę. Pozdrowienia śle
Jedyna na co nie mogę narzekać z jej strony to urodo-perswazja. Dzięki mojemu cudownemu urokowi jeśli naprawdę się postaram mogę zahipnotyzować każdego choćby nie wiem jak nieugiętego wilka. Po prostu podchodzę do jakiegoś basiora (na chłopaków to działa najlepiej), Trzepoczę rzęsami i mówię nap. "Och jak mi słabo! Przyniesiesz mi trochę wody?". Wszyscy usprawiedliwiają się że damie się nie odmawia i dlatego spełniają moje nawet najgłupsze zachcianki. Tak naprawdę to dar bogini miłości (Afrodyty jeśli się nie domyśliliście). Gdyby ktoś mi się naprawdę naprzykrzył mogę rozkazać mu rzucić się z klifu a on to zrobi bez szemrania.
Mniejsza o moje zdolności! To opowiadanie zaczęło się od kolejnego potwornie długiego dnia w wilczym żłobku. I tu kolejny dowód an to że piękno to klątwa: mimo że mam dwa lata ciągle siedzę wśród szczeniaków! Moja wataha bardzo dba o szczenięta, bo w nich leży przyszłość stada. Kiedyś to one będą ją bronić i rozwijać. Gdybym nie posiadała daru Afrodyty od dawna byłabym mężatką a może nawet matką. Ale przez to przeklęte "błogosławieństwo" wszyscy traktują mnie jak dziecko. Wynikiem tego wciąż siedzę pomiędzy półrocznymi dziećmi kłócącymi się o zabawki. Przynajmniej mogę się wymigiwać mówiąc że pracuję tu jako opiekunka. Co zresztą pasuje do mojego wyglądu.
Właśnie leżałam pod wyrośniętą wierzbą która pełniła funkcję przedszkola. Opadające do ziemi gałęzie przypominały kształtem i gęstością altanę. Liście tworzyły dachówki odporne nawet na grad.
Było to wielkie drzewo z grubymi gałęziami tworzącymi pięterka na których znajdowały się posłania wszystkich sierotek które nie siedziały tu bo rodzice są zajęci pracą. Siedziały tu bo ich nie miały. Tak samo jak ja.
Nagle spomiędzy radosnych krzyków do moich uszu dobiegł płacz i wyśmiewanie się. Podniosłam głowę i zobaczyłam małego szczeniaka którego okrążały w podskokach starsze wilczki.
-Sierota! Sierota!- wołały na niego. Biedaczek tylko skulił się i zasłonił łapami uszy. Wiedziałam jak się czuł. Ja też nienawidziłam gdy się ze mnie wyśmiewali i gadali że rodzice mnie nie kochali, że nikt mnie nie kocha. Wstałam, stanęłam przed nimi i krzyknęłam:
-Dosyć tego! Myślicie że to takie fajne nie mieć rodziców?! Co byście powiedzieli gdyby zamiast mamy i taty przeszedł po was jakiś nieznajomy wilk z wiadomością że od teraz on się będzie wami opiekował bo wasi rodzice nie żyją?! Nie wiecie jak to jest nie mieć rodziny więc macie natychmiast przestać mu dokuczać!
Szczeniaki wystraszyły się i odbiegły od malucha który słysząc mój głos odsłonił oczka. Podziękował mi i pobiegł pobawić się sam na sam. Moje słowa poruszyły nawet mną. Zrozumiałam wtedy jak potworne mam życie. Wieczorem niańki poprosiły mnie bym położyła szczenięta które zostały na noc spać. Właśnie miałam położyć ostatniego śpiocha gdy zobaczyłam że był nim owy maluch którego uratowałam przed prześladowcami.
-Oj, czyli ty naprawdę nie masz rodziców...
-Nie mam...-odpowiedział smutno- Ty tez ich nie masz, prawda?
-Tak...Jestem tak samo samotna jak ty.
-Wcale nie jesteś sama!- upierał się szczeniak- Są tu przecież inne dzieci, które mają ten sam problem co my.
-Masz rację. Gdybym miała drugą szansę na nowe życie...
-A może pójdź jej poszukać? Może ona tylko się chowa?- odpowiedział i zaczął biegać po swoim konarze i rozglądać się jakby szukał dla mnie drugiej szansy.
-Gdyby to było takie proste...- westchnęłam.- Poszukam jej jutro ale teraz trzeba iść spać. Szczeniak ułożył się na skórzanym posłaniu a ja przykryła go kocem.
-Dobranoc -powiedziałam i ucałowałam w czoło.
-Dobranoc...- odpowiedział- Pani jest dla mnie jak mama...-dodał sennie po chwili. Uśmiechnęłam się i poszłam w kierunku mojego posłania. Przed zaśnięciem poważnie zastanowiłam się nad słowami szczeniaka. Może skoro jestem dorosła zaadoptuję go? Do tego nie potrzeba partnera a to szczenię i tak już jest za duże na opiekę dwojga rodziców. Ale do tego potrzeba innego domu bo to miejsce na pewno nim nie jest.
Wstałam z samego rana gdy wszyscy jeszcze spali a świat zasnuwała mgła. Podeszłam do "pokoiku" maluszka i ostatni raz dałam mu całuska w czółko. Potem poszłam do miejsca gdzie spały niańki i zostawiłam im list:
Moja droga opiekunko!
Proszę się nie martwić moją nieobecnością. Muszę Cię ostrzec, iż nie wrócę przez najbliższe miesiące. Wyruszam na poszukiwanie drugiej szansy, gdyż ty mi takiej nie dałaś. Ograniczacie mnie mimo mojego dorosłego wieku. Jeśli nie doczekasz się mojego powrotu przed końcem roku będziesz mogła śmiało powiedzieć że znalazłam to czego szukałam. I proszę Cię abyś uspokoiła szczeniaka z gałęzi 9 że nic mi nie jest. A jeśli wrócę za dwa trzy miesiące, wtedy może go przygarnę. Pozdrowienia śle
Cornelia
Gdy upewniłam się że wszystko zostawiam w dobrym stanie wyruszyłam przed siebie. Od tamtej pory jedyne co mogę robić to błądzić we mgle...
CIĄG DALSZY NASTĄPI WKRÓTCE
sobota, 20 kwietnia 2013
Od Niyoku: Rozmowa z Zgubionym
Powoli podprowadziłem wilka do płaskiego kamienia na środku jaskini pełniącego funkcję stołu. Gdy tam doszliśmy Tamy pokuśtykała na zranionej łapie do małej spiżarki i przyniosła parę kawałków mięsa. Nie czekałam na zaproszenie tylko od razu rzuciłem się na żarcie. Tamany również zaczęła jeść ale nieznajomy tylko siedział i patrzył na moją siostrę.
-Co?- spytała zauważając że koleś się w nią gapi.
-To ja cię zraniłem, prawda?- odpowiedział. Tamy westchnęła i spojrzała na swoją łapę (teraz obandażowaną).
-To nie twoja wina- uspokoiła go- Opętany nie może kontrolować tego co chce demon.
-A wracając do demonów...- podpowiedziałem Tamy.
-No tak, jesteśmy ci winni wyjaśnienia.
-Nie wiem od którego pytania zacząć...- powiedział wilk- Może od tego: dlaczego ten demon mnie opuścił? I czemu po mnie jeszcze nie wrócił? I w ogóle co stało się przed tym jak mnie opuścił?!- po tych słowach Tamany opowiedziała mu co się stało w lesie. Przez całą opowieść słuchał uważnie i od czasu do czasu ze wstrętem zamykał oczy wyobrażając sobie wszystko co się tam działo.
-Czyli w skrócie -zaczął Zgubiony (od teraz tak go będziemy nazywać) gdy Tamy skończyła.- Zaatakowałem cię podczas opętania w lesie, a ty odpędziłaś demona dzięki pomocy Hermesa. Ale nadal nie wiem czemu ten potwór jeszcze po mnie nie wrócił?
-Bo nie ma szans się do ciebie zbliżyć- wyjaśniłem- Moja genialna siostra dała ci demonobójczy medalion który właśnie masz na szyi.
-Ale ja wcale...-zaczął Zgubiony ale urwał gdy zobaczył małą replikę laski Hermesa na swojej szyi- A to na pewno mnie ochroni przed nim?
-Tak, dopóki go nosisz nie stanie ci się krzywda- odpowiedziała Tamany na wątpliwości wilka.- A może...Nie. To niemądre pytanie...
-Jakie?- zapytał Zgubiony lekko podejrzliwie.
-Myślałam że... No wiesz... Założyłam z bratem i kuzynką watahę. Może byś chciał dołączyć?
-Hmmm...-zastanowił się wilk- I tak nie mam gdzie się podziać. Chętnie tu zostanę.
Tamany uśmiechnęła się a Zgubiony odwzajemnił się tym samym. No i mamy pierwszego członka watahy.
-Nie chcę was niepokoić- przerwałem romantyczną chwilę- Ale czy ktoś z was widział Shantanell?
-Co?- spytała zauważając że koleś się w nią gapi.
-To ja cię zraniłem, prawda?- odpowiedział. Tamy westchnęła i spojrzała na swoją łapę (teraz obandażowaną).
-To nie twoja wina- uspokoiła go- Opętany nie może kontrolować tego co chce demon.
-A wracając do demonów...- podpowiedziałem Tamy.
-No tak, jesteśmy ci winni wyjaśnienia.
-Nie wiem od którego pytania zacząć...- powiedział wilk- Może od tego: dlaczego ten demon mnie opuścił? I czemu po mnie jeszcze nie wrócił? I w ogóle co stało się przed tym jak mnie opuścił?!- po tych słowach Tamany opowiedziała mu co się stało w lesie. Przez całą opowieść słuchał uważnie i od czasu do czasu ze wstrętem zamykał oczy wyobrażając sobie wszystko co się tam działo.
-Czyli w skrócie -zaczął Zgubiony (od teraz tak go będziemy nazywać) gdy Tamy skończyła.- Zaatakowałem cię podczas opętania w lesie, a ty odpędziłaś demona dzięki pomocy Hermesa. Ale nadal nie wiem czemu ten potwór jeszcze po mnie nie wrócił?
-Bo nie ma szans się do ciebie zbliżyć- wyjaśniłem- Moja genialna siostra dała ci demonobójczy medalion który właśnie masz na szyi.
-Ale ja wcale...-zaczął Zgubiony ale urwał gdy zobaczył małą replikę laski Hermesa na swojej szyi- A to na pewno mnie ochroni przed nim?
-Tak, dopóki go nosisz nie stanie ci się krzywda- odpowiedziała Tamany na wątpliwości wilka.- A może...Nie. To niemądre pytanie...
-Jakie?- zapytał Zgubiony lekko podejrzliwie.
-Myślałam że... No wiesz... Założyłam z bratem i kuzynką watahę. Może byś chciał dołączyć?
-Hmmm...-zastanowił się wilk- I tak nie mam gdzie się podziać. Chętnie tu zostanę.
Tamany uśmiechnęła się a Zgubiony odwzajemnił się tym samym. No i mamy pierwszego członka watahy.
-Nie chcę was niepokoić- przerwałem romantyczną chwilę- Ale czy ktoś z was widział Shantanell?
Cornelia? Nancy? Widziałyście Shanti?
wtorek, 16 kwietnia 2013
Od Zgubionego: Przebudzenie
Otworzyłem oczy. No tak... Próbowałem... I tak oślepłem... Ale... To
znaczy, że ON MNIE OPUŚCIŁ!!!!! Byłem wolny!! Na razie... I tak On mnie
dopadnie... Spróbowałem cieszyć się chwilą. Nie miałem pojęcia gdzie
jestem. Próbowałem wstać, ale zaraz się wywróciłem. Nie wiedziałem ile
tak leżałem. Pod łapami czułem skałę. To znaczy, że jestem w górach lub w
jaskini. Coś zaszurało.
-No patrzcie! Śpioch się obudził!-zawołał jakiś wilk (co wywnioskowałem z niskości głosu).
-Nie dociekaj mu, Niyoku. Wiesz ile trzeba mieć siły, żeby godzinę po ataku demona obudzić się i chociaż próbować się ruszyć?!-pohamowała go inna wilczyca widocznie widząc mój upadek z półki skalnej.
-To zawsze zależy od długości ataku.-odciął się.
-Nie wymądrzaj się. Bo jeszcze rozboli cię głowa.-mruknęła-Jesteś głodny?-chyba zwróciła się do mnie. Nie widziałem ruchu jej pyska ale byłem straszliwie głodny. Nie jadłem od dziewięciu miesięcy. Tylko te durne zioła!* Zdobyłem sie na rozmowę. Prawdę mówiąc byłem koszmarnie zmęczony.
-Tak..Macie coś do jedzenia?-stęknąłem.
-Niyo! Podnieś...Jak masz na imię?
-Eee...
-Jak nie chcesz się zdradzać, to nie mów...-chyba się uśmiechnęła.
-...
-Już cie biorę.-powiedział trochę przyjaźniej Niyoku (imienia też się domyśliłem).
-Dzięki...-wyczułem jak szturcha mnie nosem. Podciągnąłem się na łapach. On szybko wsunął się pode mnie i mnie podtrzymał.
-No patrzcie! Śpioch się obudził!-zawołał jakiś wilk (co wywnioskowałem z niskości głosu).
-Nie dociekaj mu, Niyoku. Wiesz ile trzeba mieć siły, żeby godzinę po ataku demona obudzić się i chociaż próbować się ruszyć?!-pohamowała go inna wilczyca widocznie widząc mój upadek z półki skalnej.
-To zawsze zależy od długości ataku.-odciął się.
-Nie wymądrzaj się. Bo jeszcze rozboli cię głowa.-mruknęła-Jesteś głodny?-chyba zwróciła się do mnie. Nie widziałem ruchu jej pyska ale byłem straszliwie głodny. Nie jadłem od dziewięciu miesięcy. Tylko te durne zioła!* Zdobyłem sie na rozmowę. Prawdę mówiąc byłem koszmarnie zmęczony.
-Tak..Macie coś do jedzenia?-stęknąłem.
-Niyo! Podnieś...Jak masz na imię?
-Eee...
-Jak nie chcesz się zdradzać, to nie mów...-chyba się uśmiechnęła.
-...
-Już cie biorę.-powiedział trochę przyjaźniej Niyoku (imienia też się domyśliłem).
-Dzięki...-wyczułem jak szturcha mnie nosem. Podciągnąłem się na łapach. On szybko wsunął się pode mnie i mnie podtrzymał.
Dokończy Niyoku
*Wilki potrafią wytrzymać bez mięsa żywiąc się tylko ziołami. Używają i
go też do przygotowania żołądka do trawienia. Wybaczcie, nie mogę sie
powstrzymać od wymądrzania się (przypis autora)
poniedziałek, 15 kwietnia 2013
Profil wilczycy Cornelii
Imię: Cornelia
Login na howrse: lolita 1 0 2
Płeć: samica
Partner: szuka ale nie wie czy znajdzie...
Rodzina: Od zawsze była sierotą i jedynaczką
Ranga: Medyk
Boscy patroni: Demeter, Afrodyta
Charakter:Towarzyska i przyjazna. Nienawidzi wojen i bałaganu ;). Została Medykiem bo wie że każde życie jest cenne i trzeba je chronić. Jej nieprawdopodobny urok jest wręcz niebezpieczny.
Charakter:Towarzyska i przyjazna. Nienawidzi wojen i bałaganu ;). Została Medykiem bo wie że każde życie jest cenne i trzeba je chronić. Jej nieprawdopodobny urok jest wręcz niebezpieczny.
Historia:Od urodzenia mieszkała w "żłobku" dla sierot. Wyrosła na piękną i utalentowaną wilczycę. Odeszła bo nie chciała już być ograniczana przez niańki które nie chciały by taka śliczna wilczyca narażała się na niebezpieczeństwa.
Żywioł: Natura
Umiejętności: Po stronie natury (rozumie rośliny i zwierzęta) Zabójczy urok (potrafi zauroczyć każdego tak aby wykonał każde jej plecenie) Zielona magia (wyczarowuje pnącza które są na jej rozkaz)Login na howrse: lolita 1 0 2
Od Tamany: Atak demona
Obudziłam się dziś w jakiejś dziwnie wygodnej jaskini. wciąż słyszałam chrapania Shanti i Niyoku. Ale co my tu robimy...?
" A, no przecież"- pomyślałam gdy przypomniałam sobie wczorajszy dzień. Nie chciało mi się budzić brata i kuzynki więc postanowiłam że przelecę się po nowym terenie. Wyszłam z jaskini i wyczarowałam moje sprytnie ukryte skrzydła. Wzleciałam w powietrze. Wreszcie poczułam że żyję. Wiatr kąsał mnie w pyszczek przyjemnie budząc mnie. Czułam się tak cudownie jakby smutek po śmierci rodziców został tam na ziemi.
Ale niezbyt długo to trwało. Nagle jakiś czarny skrzydlaty kształt uderzył we mnie i spadłam na ziemię mocno się tłucząc. Spojrzałam w górę. ciemny kształt zanurkował w moją stronę. Odruchowo przetoczyłam się tak że potwór uderzył obok mnie krusząc ziemię. Przyjrzałam się szybko napastnikowi. Był to czarny wilk ze skórzastymi skrzydłami. W oczach widać było jedno: chęć mordu. Był wściekły i jedyne czego pragnął to zabić kogokolwiek byle wyładować swoją furię.
Nie przypatrywałam mu się zbyt długo. Podskoczyłam i próbowałam wzlecieć ale skrzydła były zbyt potłuczone i wywoływały ból. Wylądowałam więc na ziemi i skupiłam się. Będę musiała walczyć. Wilczur skoczył na mnie i mimo mojej obrony ugryzł mnie w łapę. Gdyby nie to że wilczyce są smuklejsze i zwinniejsze od wilczurów pewnie bym nie miała łapy. Wilk podleciał i zleciał na mnie z wielką szybkością. Wylądował na mnie i prawie wbił w ziemię. Teraz to już koniec... Nie wymigam się od śmierci...Ten potwór zabije mnie a potem zajmie się Niyoku i Shantanell... Ale może chociaż spotkam moich rodziców... Tam gdzie mieszkają duchy nic nas nie rozdzieli...
I nagle poczułam że już nic mnie nie trzyma. Wstałam i oglądnęłam się dookoła. Wilk stał niedaleko mnie ale nie miał już tego morderczego błysku w oku. Teraz wyglądał jak normalny wilk a nie jakiś demon. A propos demonów...Przed nami stał wilkopodobny potwór i warczał wściekle na błyszczący nade mną symbol: skrzydlatą laskę wokół której owijały się dwa węże.
"Symbol Hermesa!- myślałam- To Kaduceusz. Laska przyjaźni i wróg demonów!"
Demon patrzył swoim morderczym spojrzeniem na świetlisty znak. Próbował walnąć go łapą ale tylko zawył z bólu.
-Jeszcze tu wrócę!- zasyczał do wilka i rozpłynął się.
Wilk przez chwilę stał i patrzył na mnie jakby chciał spytać "Co ja tu robię?" a potem zemdlał. Nie czekając na oklaski za przegonienie demona podbiegłam do niego i mimo poranionej łapy oraz potłuczonych skrzydeł wzięłam go na grzbiet i zawlokłam do jaskini.
-O cześć Tam...O matko co ci się stało?!- powiedziała Shantanell gdy tylko weszłam do groty.
-Później wam opowiem! Teraz podajcie mi mój szczęśliwy talizman!
Niyoku rzucił się do wykutej w skale półki i poszperał pomiędzy miksturami. Po chwili przyniósł mi mój ulubiony amulet: małą replikę kaduceusza, laski Hermesa, zawieszoną na rzemyku.
Założyłam medalion na szyję wilka. Nieprzytomny napastnik tylko mruknął z rozkoszy i uśmiechnął się przez sen. Nie zdziwię się jeśli będzie miał same dobre sny. Pomyślałam o tym co mnie niedawno spotkało. Teraz ten biedak nie wyglądał jak morderca tylko jak zwykły przemęczony wilk.
-On cię zaatakował?!- krzyknął nagle Niyoku. Zapomniałam że umie czytać w myślach.
-To nie tak jak myślisz!- usprawiedliwiłam się- Zaraz wam wszystko wytłumaczę!- po tych słowach przeniosłam mojego znajdę na jedno z posłań i zaczęliśmy dyskutować (ja, Shanti i Niyo). W końcu Nyks wypuściła na niebo swoje gwiazdki i zasłoniła błękit granatowym woalem.
- A więc z tego co powiedziałaś wynika że ten biedak był opętany przez demona- zgrabnie zgadł Niyoku- Tylko przez jakiego?
-Może to Ares?- rzuciła Shantanell- Wiele razy słyszałam jak opętywał wilki.
-Nie- odpowiedział krótko Niyoku- Potrafię czytać w myślach, a do nich zaliczają się wspomnienia. Widziałem wspomnienie Tamy i ten demon wcale nie wyglądał jak Ares, prędzej mógł to być jego posłaniec. Ale Ares przestał opętywać wilki od dobrych dwóch lat, więc nie rozumiem po co wysyłał pomocnika by męczył tego biedaka?
-Chyba że go w ogóle nie wysyłał...-pomyślałam na głos.
-Ale niby jak?- spytała Shantanell (ona jako jedyna z naszej trójki nie ma zielonego pojęcia o bogach).
-Może zbuntował się przeciwko swojemu panu i zaczął działać na własną łapę- wyjaśniłam.
-To możliwe -potwierdził moją tezę Niyoku- Ares przestał wysyłać demony na śmiertelników, więc te z braku wywoływania cierpień zbuntowały się i uciekły.
-Czyli już wiemy że to nie Ares odpowiada za cierpienia tego włóczęgi- dorzuciła Shanti- Ale co jeśli ten demon po niego wróci?
-Nie wróci- odpowiedziałem pewna siebie- Dałam temu wilkowi mój talizman ochronny. Dopóki go nosi żaden demon mu nie straszny.
Skończyliśmy obrady i położyliśmy się spać. Coś mi się wydaje że jutro rano będę musiała dużo wyjaśniać.
" A, no przecież"- pomyślałam gdy przypomniałam sobie wczorajszy dzień. Nie chciało mi się budzić brata i kuzynki więc postanowiłam że przelecę się po nowym terenie. Wyszłam z jaskini i wyczarowałam moje sprytnie ukryte skrzydła. Wzleciałam w powietrze. Wreszcie poczułam że żyję. Wiatr kąsał mnie w pyszczek przyjemnie budząc mnie. Czułam się tak cudownie jakby smutek po śmierci rodziców został tam na ziemi.
Ale niezbyt długo to trwało. Nagle jakiś czarny skrzydlaty kształt uderzył we mnie i spadłam na ziemię mocno się tłucząc. Spojrzałam w górę. ciemny kształt zanurkował w moją stronę. Odruchowo przetoczyłam się tak że potwór uderzył obok mnie krusząc ziemię. Przyjrzałam się szybko napastnikowi. Był to czarny wilk ze skórzastymi skrzydłami. W oczach widać było jedno: chęć mordu. Był wściekły i jedyne czego pragnął to zabić kogokolwiek byle wyładować swoją furię.
Nie przypatrywałam mu się zbyt długo. Podskoczyłam i próbowałam wzlecieć ale skrzydła były zbyt potłuczone i wywoływały ból. Wylądowałam więc na ziemi i skupiłam się. Będę musiała walczyć. Wilczur skoczył na mnie i mimo mojej obrony ugryzł mnie w łapę. Gdyby nie to że wilczyce są smuklejsze i zwinniejsze od wilczurów pewnie bym nie miała łapy. Wilk podleciał i zleciał na mnie z wielką szybkością. Wylądował na mnie i prawie wbił w ziemię. Teraz to już koniec... Nie wymigam się od śmierci...Ten potwór zabije mnie a potem zajmie się Niyoku i Shantanell... Ale może chociaż spotkam moich rodziców... Tam gdzie mieszkają duchy nic nas nie rozdzieli...
I nagle poczułam że już nic mnie nie trzyma. Wstałam i oglądnęłam się dookoła. Wilk stał niedaleko mnie ale nie miał już tego morderczego błysku w oku. Teraz wyglądał jak normalny wilk a nie jakiś demon. A propos demonów...Przed nami stał wilkopodobny potwór i warczał wściekle na błyszczący nade mną symbol: skrzydlatą laskę wokół której owijały się dwa węże.
"Symbol Hermesa!- myślałam- To Kaduceusz. Laska przyjaźni i wróg demonów!"
Demon patrzył swoim morderczym spojrzeniem na świetlisty znak. Próbował walnąć go łapą ale tylko zawył z bólu.
-Jeszcze tu wrócę!- zasyczał do wilka i rozpłynął się.
Wilk przez chwilę stał i patrzył na mnie jakby chciał spytać "Co ja tu robię?" a potem zemdlał. Nie czekając na oklaski za przegonienie demona podbiegłam do niego i mimo poranionej łapy oraz potłuczonych skrzydeł wzięłam go na grzbiet i zawlokłam do jaskini.
-O cześć Tam...O matko co ci się stało?!- powiedziała Shantanell gdy tylko weszłam do groty.
-Później wam opowiem! Teraz podajcie mi mój szczęśliwy talizman!
Niyoku rzucił się do wykutej w skale półki i poszperał pomiędzy miksturami. Po chwili przyniósł mi mój ulubiony amulet: małą replikę kaduceusza, laski Hermesa, zawieszoną na rzemyku.
Założyłam medalion na szyję wilka. Nieprzytomny napastnik tylko mruknął z rozkoszy i uśmiechnął się przez sen. Nie zdziwię się jeśli będzie miał same dobre sny. Pomyślałam o tym co mnie niedawno spotkało. Teraz ten biedak nie wyglądał jak morderca tylko jak zwykły przemęczony wilk.
-On cię zaatakował?!- krzyknął nagle Niyoku. Zapomniałam że umie czytać w myślach.
-To nie tak jak myślisz!- usprawiedliwiłam się- Zaraz wam wszystko wytłumaczę!- po tych słowach przeniosłam mojego znajdę na jedno z posłań i zaczęliśmy dyskutować (ja, Shanti i Niyo). W końcu Nyks wypuściła na niebo swoje gwiazdki i zasłoniła błękit granatowym woalem.
- A więc z tego co powiedziałaś wynika że ten biedak był opętany przez demona- zgrabnie zgadł Niyoku- Tylko przez jakiego?
-Może to Ares?- rzuciła Shantanell- Wiele razy słyszałam jak opętywał wilki.
-Nie- odpowiedział krótko Niyoku- Potrafię czytać w myślach, a do nich zaliczają się wspomnienia. Widziałem wspomnienie Tamy i ten demon wcale nie wyglądał jak Ares, prędzej mógł to być jego posłaniec. Ale Ares przestał opętywać wilki od dobrych dwóch lat, więc nie rozumiem po co wysyłał pomocnika by męczył tego biedaka?
-Chyba że go w ogóle nie wysyłał...-pomyślałam na głos.
-Ale niby jak?- spytała Shantanell (ona jako jedyna z naszej trójki nie ma zielonego pojęcia o bogach).
-Może zbuntował się przeciwko swojemu panu i zaczął działać na własną łapę- wyjaśniłam.
-To możliwe -potwierdził moją tezę Niyoku- Ares przestał wysyłać demony na śmiertelników, więc te z braku wywoływania cierpień zbuntowały się i uciekły.
-Czyli już wiemy że to nie Ares odpowiada za cierpienia tego włóczęgi- dorzuciła Shanti- Ale co jeśli ten demon po niego wróci?
-Nie wróci- odpowiedziałem pewna siebie- Dałam temu wilkowi mój talizman ochronny. Dopóki go nosi żaden demon mu nie straszny.
Skończyliśmy obrady i położyliśmy się spać. Coś mi się wydaje że jutro rano będę musiała dużo wyjaśniać.
Dokończy Zgubiony (jak się obudzi)
Profil wilka Zgubionego
Imię: Zgubiony, ale nie mówi jak naprawdę ma na imię. Stara się wymyślić sobie nowe.
Płeć: Samiec
Partnerka: Skrycie zerka na Tamany, ale wie, że nie ma szans...
Rodzina: Wszystkich zabił, podczas wcielenia.
Ranga: Bezwzględny wojownik
Boscy patroni: Ares, Hades
Charakter: Bardzo skryty, bezlitosny, czasem okrutny. Ukrywa, jak może najlepiej, swoje słabości. Morduje na rozkaz. Tylko ta jedyna osoba potrafi zmiękczyć jego czarne serce. To smutne... Nigdy nie miał przyjaciół. Zawsze radził sobie sam, zdany tyko na siebie. Nękany zwidami, zjawami i czarnymi marami na co dzień. Przez cierpienie jakiego doświadczył, tak latwo się nie nawróci...
Historia: Jako roczny szczeniak został opętany przez Aresa, chorego boga zemsty, mordu i nienawiści. W furii zabił całą swoją watahę.
Żywioł:Cień
Umiejętności: Ma pazury, które przetną wszysko, w jego myślach nie da się czytać, gdy kogoś dotknie przejmuje jego myśli i moce, na wybrany przez siebie czas.
Login na howrse: ognista468
Płeć: Samiec
Partnerka: Skrycie zerka na Tamany, ale wie, że nie ma szans...
Rodzina: Wszystkich zabił, podczas wcielenia.
Ranga: Bezwzględny wojownik
Boscy patroni: Ares, Hades
Charakter: Bardzo skryty, bezlitosny, czasem okrutny. Ukrywa, jak może najlepiej, swoje słabości. Morduje na rozkaz. Tylko ta jedyna osoba potrafi zmiękczyć jego czarne serce. To smutne... Nigdy nie miał przyjaciół. Zawsze radził sobie sam, zdany tyko na siebie. Nękany zwidami, zjawami i czarnymi marami na co dzień. Przez cierpienie jakiego doświadczył, tak latwo się nie nawróci...
Historia: Jako roczny szczeniak został opętany przez Aresa, chorego boga zemsty, mordu i nienawiści. W furii zabił całą swoją watahę.
Żywioł:Cień
Umiejętności: Ma pazury, które przetną wszysko, w jego myślach nie da się czytać, gdy kogoś dotknie przejmuje jego myśli i moce, na wybrany przez siebie czas.
Login na howrse: ognista468
Profil wilka Niyoku
Imię: Niyoku (woli jak się mówi do niego Niyo)
Login na howrse: rija11
Płeć: samiec
Partner: szuka
Rodzina: Siostra Tamy i kuzynka Shanti
Ranga: Uczony
Boscy patroni: Atena (bogini mądrości)
Pozycja: GAMMA
Charakter: Z wyglądu mądrala (nie zaprzeczam że jest
inteligentny) ale wewnątrz to zabawowy wilk. Jest nieodpowiedzialny
przez co Betą została jego kuzynka a nie on. Siostra twierdzi że jest
nie do zniesienia (jak to rodzeństwo). W duchu ma cichą nadzieję że Tamy
kiedyś znów będzie tą kochaną towarzyską siostrzyczką.
Historia:Podobna do historii Tamy i Shanti.
Żywioł: Umysł
Umiejętności: Mentalna pułapka (opanowuje umysł przeciwnika
wmawiając mu że nie ma z nim szans co zmusza wroga do ucieczki) Czytać
jak w książce (czyta w myślach innych wilków) Językoznawstwo (potrafi
przeczytać napisy i rozmawiać w innym języku nieważne czy się go uczył
czy nie)Login na howrse: rija11
Profil wilczycy Shantanell
Imię: Shantanell (dla przyjaciół Shanti, Nelly)
Login na howrse: itita
Płeć: samica
Partner: szuka
Rodzina: Kuzyni Tamany i Niyoku
Ranga: Druid
Boscy patroni: Hekate (bogini magii)
Pozycja: BETA
Charakter: Towarzyska i sprytna. Lubi gdy wszystko jest po jej
myśli. Tajemnicza i ciekawska. Gdy spodoba jej się jakiś facet zrobi
wszystko by dojść do jego serca.
Historia:Urodziła się w tej samej watasze co Tamy i Niyoku. Całe
dnie spędzała na gadulstwach z innymi wilczycami. Niestety zdarzył się
ten potworny wypadek. Razem z rodzicami Niyoku i Tamy zabito jej
rodziców. Ale ona nie zamknęła się w sobie. Przeciwnie! Wzięła się w
garść i zajęła odpowiedzialnymi zajęciami (takimi jak pilnowanie
watahy).
Żywioł: Magia
Umiejętności: Błękitna mgiełka (potrafi wyczarować błękitną
mgiełkę która pozwala jej ukryć swoje poczynania przed wrogiem) Czar
prysł (potrafi zablokować cudze ataki magiczne) Wilczyca razy dwa
(potrafi wyczarować iluzję samej siebie by zmylić przeciwnika)Login na howrse: itita
Profil wilczycy Tamany
Imię: Tamany (dla przyjaciół Tamy)
Login na howrse: Hano-werka-123
Płeć: samica
Partner: czuje coś do Zagubionego ale nie wie jeszcze co
Rodzina: Brat Niyoku oraz kuzynka Shantanell
Ranga: Mag
Boscy patroni: Nyks i Hermes
Pozycja: ALFA
Charakter: Przed tym jak straciła rodziców była pozytywnie nastawiona do życia. Nawet wojny nie psuły jej humoru. Niestety po tym potwornym dekrecie poprzedniego samca alfa wszystko się zmieniło. Stała się niemiła i nieufna. Obarcza się winą za śmierć swoich rodziców oraz cioci i wujka. Rozmawia tylko z jedyną rodziną oraz w sprawach dyplomatycznych z członkami innych watah. Często jest chamska i nieprzyjemna, ale da się do niej dotrzeć. Jej brat ma nadzieję że spotka tego jedynego który zmieni jej nastawienie.
Pozycja: ALFA
Charakter: Przed tym jak straciła rodziców była pozytywnie nastawiona do życia. Nawet wojny nie psuły jej humoru. Niestety po tym potwornym dekrecie poprzedniego samca alfa wszystko się zmieniło. Stała się niemiła i nieufna. Obarcza się winą za śmierć swoich rodziców oraz cioci i wujka. Rozmawia tylko z jedyną rodziną oraz w sprawach dyplomatycznych z członkami innych watah. Często jest chamska i nieprzyjemna, ale da się do niej dotrzeć. Jej brat ma nadzieję że spotka tego jedynego który zmieni jej nastawienie.
Historia: Żyła spokojnie na terenach innej watahy. Wychowała się
kłócąc z bratem oraz plotkując ze swoją kuzynką. Jej rodzice byli
szanowanymi ale butnymi członkami. Ktoś oskarżył ich o pomoc wilkom z
watahy która została zaatakowana przez wojsko alfy. Wydano dekret który
skazał ich i resztę rodziny na śmierć. Ale to już było przewidziane.
Rodzice pomogli jej i reszcie uciec by uniknęli śmierci. Ona, Niyoku i
Shantanell bali się dołączyć do innej watahy bo mogli ich wydać więc
znaleźli całkiem przyjemną dolinkę w której zamieszkali.
Żywioł: Noc
Umiejętności: Dar Nyks (po zapadnięciu nocy, wilczyca posiada
większe zdolności magiczne) Kaduceusz Hermesa (magiczna laska Hermesa
pomaga jej godzić skłócone osoby a nawet łagodzić wojny pomiędzy
watahami.) Dar gwiazd (potrafi wyczytać przyszłość z gwiazd na niebie)Login na howrse: Hano-werka-123
piątek, 12 kwietnia 2013
Od Zgubinego: Krwawe łzy
Biegłem. Nie wiem jak długo...Wiem tylko, że biegłem. Chciałem uciec
przed samym sobą. Przed przeznaczeniem. Jedynym urozmaiceniem terenu
były moje czerwone znamiona na sierści. Czarny las, czarna mgła...
Zamknąłem
oczy. Gdy je otworzyłem gałąź trafiłam mnie prosto w nie. Położyłem sie
na ziemi i ze ślepi zaczęły mi lecieć łzy. Nic nie widziałem. Kropla
spłynęła mi do pyska. Oblizałem usta...Na języku miałem swoją krew.
Widocznie nie płakałem łzami, tylko posoką. Zakryłem się skrzydłami.
Wiedziałem, że mnie dopadnie. On znajdzie mnie wszędzie. Widocznie
jestem idealny do jego potrzeb.Zabił mi wszystkich. Mnie zostawił, żebym
poczuł cierpienie. Poczuł ból.
Wyczułem jak zabiera mi ciało. Jak ogarnia mój umysł...Byłem malutki w mojej jaźni przed nim. Świetnie sie bawił nekając mnie... C.D.N. |
|
Od Niyoku: Dzień dobry druga szanso!
Nasza wyprawa w poszukiwaniu "tego" co wskazali nam rodzice trwała już dobre dwa tygodnie a niczego jeszcze nie znaleźliśmy. Po drodze zatrzymywaliśmy się w różnych watahach by odpocząć i zjeść. Inne wilki były bardzo gościnne ale i tak uciekaliśmy po nocach żeby nas nie rozpoznali. Mogliby wtedy wysłać wiadomość do alfy z naszej poprzedniej watahy a wtedy opływaliby w bogactwa bo jesteśmy dość ważnymi uciekinierami. Z drugiej strony schlebia mi że jestem dużo wart ;)
Pewnie sobie pomyślicie "Przecież na świecie jest dużo wilków. To nie takie trudne wtopić się w tłum.". Niestety z pewnych przyczyn to właśnie dla nas wyjątkowo trudne bo sami w sobie jesteśmy wyjątkowi: Tamy ma na całym ciele ciemniejsze znamiona, Shanti jako jeden z niewielu wilków na świecie trenuje czystą magię a ja jestem zbyt mądry jak na swój wiek. I jak tu nas przeoczyć?!
Rodzice kazali nam wyruszyć na północ do "tego". Nie wiem co to ma być. Może to miejsce, dobra wataha a może tylko jeden mogący nam pomóc wilk. W każdym bądź razie pobiegliśmy uciekając przed pościgiem aż trafiliśmy na to jałowe pustkowie na którym teraz jesteśmy. Za godzinę zacznie świtać i miną dwa tygodnie od rozpoczęcia wędrówki.
-Jak myślicie, ile będziemy jeszcze tak iść?- spróbowała zacząć rozmowę Shanti.
-Nie masz lepszego tematu na rozmowy?!- skarciłem ją.- Mówienie o niekończącej się wędrówce podczas niekończącej się wędrówki tylko pogarsza samopoczucie!
-Możecie się uciszyć!- krzyknęła zdenerwowana Tamany. Zauważyłem że od śmierci rodziców stała się opryskliwa i nieufna. Odzywała się maksimum trzy razy dziennie i tylko do mnie i Shantanell. No w końcu byliśmy rodziną ale to nie wyjaśnia czemu tak mało rozmawia.
Spojrzałem w górę i zatrzymałem się tak nagle że idąca za mną Shanti wpadła na mnie.
-Co jest?- spytała.
-Czy ta sowa powinna tak nad nami krążyć?- odpowiedziałem pytaniem. Nad nami rzeczywiście krążyła brązowa sowa co było dziwne bo godzinę przed świtem sowy lecą do swoich gniazd aby poczekać na następny zmrok.
-Tak jakby chciała nam wskazać drogę...- domyślała się Shantanell. I wtedy mnie olśniło. Sowa skręciła na północny wschód a ja pobiegłem za nią.
-Niyoku! Co ty robisz?!-spytała gniewnie Tamy.- Idziesz nie w tę stronę!
-Choć raz mi zaufaj!- krzyknąłem. Shanti również za mną pobiegła. Tamany przez chwilkę się wachała ale w końcu zerwała się do biegu by nie stracić nas z oczu.
Minęło sporo czasu. Kiedy w końcu sowa usiadła na niskim drzewku słońce oświetlało widok przed nami. A było co oglądać. Patrzyliśmy na piękną dolinkę otoczoną górami niczym murem. Była częściowo zalesiona a gdzieniegdzie las i pola przedzielały szafirowe wody rzek i jezior.
-Łał...- powiedziała Shantanell- Wasi rodzice mówiąc lepszy los mieli na myśli tą dolinę!
-Piękne miejsce na założenie watahy...- rzuciłem w zamyśleniu.
-To jak ją nazwiemy?- rzekła dziarsko Tamy.
-Kogo?!- spytaliśmy równocześnie ja i Shanti.
-No jak to kogo? Watahę. Nie możemy dołączyć do innych bo mogą nas wydać, to załóżmy własną. W niej zaczniemy nowe życie...
-Świetny pomysł!- odpowiedziałem- Wataha Nowego Życia... Genialne!
-Skoro będziemy się nazywali Watahą Nowego Życia, to niech ta dolina będzie się nazywała doliną Drugiej Szansy. - dorzuciła Shantanell.
I tak zaczęło się nowe życie z dala od prześladowań i rozterek. Tutaj będziemy bezpieczni...
Pewnie sobie pomyślicie "Przecież na świecie jest dużo wilków. To nie takie trudne wtopić się w tłum.". Niestety z pewnych przyczyn to właśnie dla nas wyjątkowo trudne bo sami w sobie jesteśmy wyjątkowi: Tamy ma na całym ciele ciemniejsze znamiona, Shanti jako jeden z niewielu wilków na świecie trenuje czystą magię a ja jestem zbyt mądry jak na swój wiek. I jak tu nas przeoczyć?!
Rodzice kazali nam wyruszyć na północ do "tego". Nie wiem co to ma być. Może to miejsce, dobra wataha a może tylko jeden mogący nam pomóc wilk. W każdym bądź razie pobiegliśmy uciekając przed pościgiem aż trafiliśmy na to jałowe pustkowie na którym teraz jesteśmy. Za godzinę zacznie świtać i miną dwa tygodnie od rozpoczęcia wędrówki.
-Jak myślicie, ile będziemy jeszcze tak iść?- spróbowała zacząć rozmowę Shanti.
-Nie masz lepszego tematu na rozmowy?!- skarciłem ją.- Mówienie o niekończącej się wędrówce podczas niekończącej się wędrówki tylko pogarsza samopoczucie!
-Możecie się uciszyć!- krzyknęła zdenerwowana Tamany. Zauważyłem że od śmierci rodziców stała się opryskliwa i nieufna. Odzywała się maksimum trzy razy dziennie i tylko do mnie i Shantanell. No w końcu byliśmy rodziną ale to nie wyjaśnia czemu tak mało rozmawia.
Spojrzałem w górę i zatrzymałem się tak nagle że idąca za mną Shanti wpadła na mnie.
-Co jest?- spytała.
-Czy ta sowa powinna tak nad nami krążyć?- odpowiedziałem pytaniem. Nad nami rzeczywiście krążyła brązowa sowa co było dziwne bo godzinę przed świtem sowy lecą do swoich gniazd aby poczekać na następny zmrok.
-Tak jakby chciała nam wskazać drogę...- domyślała się Shantanell. I wtedy mnie olśniło. Sowa skręciła na północny wschód a ja pobiegłem za nią.
-Niyoku! Co ty robisz?!-spytała gniewnie Tamy.- Idziesz nie w tę stronę!
-Choć raz mi zaufaj!- krzyknąłem. Shanti również za mną pobiegła. Tamany przez chwilkę się wachała ale w końcu zerwała się do biegu by nie stracić nas z oczu.
Minęło sporo czasu. Kiedy w końcu sowa usiadła na niskim drzewku słońce oświetlało widok przed nami. A było co oglądać. Patrzyliśmy na piękną dolinkę otoczoną górami niczym murem. Była częściowo zalesiona a gdzieniegdzie las i pola przedzielały szafirowe wody rzek i jezior.
-Łał...- powiedziała Shantanell- Wasi rodzice mówiąc lepszy los mieli na myśli tą dolinę!
-Piękne miejsce na założenie watahy...- rzuciłem w zamyśleniu.
-To jak ją nazwiemy?- rzekła dziarsko Tamy.
-Kogo?!- spytaliśmy równocześnie ja i Shanti.
-No jak to kogo? Watahę. Nie możemy dołączyć do innych bo mogą nas wydać, to załóżmy własną. W niej zaczniemy nowe życie...
-Świetny pomysł!- odpowiedziałem- Wataha Nowego Życia... Genialne!
-Skoro będziemy się nazywali Watahą Nowego Życia, to niech ta dolina będzie się nazywała doliną Drugiej Szansy. - dorzuciła Shantanell.
I tak zaczęło się nowe życie z dala od prześladowań i rozterek. Tutaj będziemy bezpieczni...
poniedziałek, 8 kwietnia 2013
Od Tamany: Wreszcie wolni
Biegliśmy co sił w nogach jak najdalej od watahy - ja, Shanti i Niyoku. Zaledwie godzinę temu rodzice obudzili mnie i brata w środku nocy. Mówili byśmy uciekali na północ i zabrali ze sobą Shantanell. Niyoku jest ode mnie młodszy więc to mi wyznali straszną prawdę: ktoś ich wydał!
Oni właściwie nie zrobili nic złego. Pomogli paru rannym wilkom z watahy która została zaatakowana przez wojsko naszego Alfy. Na dodatek pewnie zabiją też ciocię i wujka (rodziców Shanti). Chciałam zostać i walczyć o życie moich rodziców ale twierdzili że na północy znajdę o wiele lepszy los. Odeszliśmy więc spiesząc się bo prawdopodobnie zamierzają nas też zamordować. Shanti już na nas czekała. Też była zdezorientowana i zła że jej rodzice zginą za nic. Pobiegliśmy na północ w kierunku który wskazali nam rodzice, gnani smutkiem i żałobą.
Wróćmy do tego momentu. Biegliśmy tak pomiędzy drzewami aż tu nagle tuż przed moim bratem (który biegł z przodu) spadło spore drzewo.
-Niyoku!!- krzyknęłyśmy z Shantanell.
-Nic mi nie jest!- stęknął brązowy wilk i wygramolił się spod pnia- Ktoś na nas poluje!
Miał rację. Na klifie niedaleko stąd stało czterech magów natury z naszej poprzedniej watahy. Wspólnie wyrywali i rzucali w naszą stronę coraz cięższe drzewa. Normalne wilki natury tak nie robią ale moja wataha jest inna.
-Nie uciekniemy przed nimi- stwierdziłam- Musimy się ukryć!
-Trzeba było tak od razu!- krzyknęła do mnie Shanti i skupiła się. Wokół nas pojawiła się niebieska, błyszcząca mgiełka zasłaniając wszystko wokół.
-Świetnie!- rzucił sarkazmem Niyoku- Teraz się stąd nie wydostaniemy bo nie widzimy drogi!
-Nie dramatyzuj!-odgryzła się czarna wilczyca i znów skupiła na mgle. Nagle wyłonił się z niej tunel- Na co czekacie?- dorzuciła Shanti i zniknęła w nim.
Nie czekaliśmy ani chwili. Przez cały las biegliśmy przez tunel z mgły. Było to niebezpieczne bo raz po raz tuż przed naszymi nosami wyrastały pnie drzew. W końcu las się skończył a razem z nim granica watahy.
-Udało się!- zawołał do nas uradowany Niyo- Dalej nie mogą nas ścigać!
-To świetnie ale teraz skupmy się na znalezieniu tego o czym mówili nam rodzice!- odpowiedziałam.
Oni właściwie nie zrobili nic złego. Pomogli paru rannym wilkom z watahy która została zaatakowana przez wojsko naszego Alfy. Na dodatek pewnie zabiją też ciocię i wujka (rodziców Shanti). Chciałam zostać i walczyć o życie moich rodziców ale twierdzili że na północy znajdę o wiele lepszy los. Odeszliśmy więc spiesząc się bo prawdopodobnie zamierzają nas też zamordować. Shanti już na nas czekała. Też była zdezorientowana i zła że jej rodzice zginą za nic. Pobiegliśmy na północ w kierunku który wskazali nam rodzice, gnani smutkiem i żałobą.
Wróćmy do tego momentu. Biegliśmy tak pomiędzy drzewami aż tu nagle tuż przed moim bratem (który biegł z przodu) spadło spore drzewo.
-Niyoku!!- krzyknęłyśmy z Shantanell.
-Nic mi nie jest!- stęknął brązowy wilk i wygramolił się spod pnia- Ktoś na nas poluje!
Miał rację. Na klifie niedaleko stąd stało czterech magów natury z naszej poprzedniej watahy. Wspólnie wyrywali i rzucali w naszą stronę coraz cięższe drzewa. Normalne wilki natury tak nie robią ale moja wataha jest inna.
-Nie uciekniemy przed nimi- stwierdziłam- Musimy się ukryć!
-Trzeba było tak od razu!- krzyknęła do mnie Shanti i skupiła się. Wokół nas pojawiła się niebieska, błyszcząca mgiełka zasłaniając wszystko wokół.
-Świetnie!- rzucił sarkazmem Niyoku- Teraz się stąd nie wydostaniemy bo nie widzimy drogi!
-Nie dramatyzuj!-odgryzła się czarna wilczyca i znów skupiła na mgle. Nagle wyłonił się z niej tunel- Na co czekacie?- dorzuciła Shanti i zniknęła w nim.
Nie czekaliśmy ani chwili. Przez cały las biegliśmy przez tunel z mgły. Było to niebezpieczne bo raz po raz tuż przed naszymi nosami wyrastały pnie drzew. W końcu las się skończył a razem z nim granica watahy.
-Udało się!- zawołał do nas uradowany Niyo- Dalej nie mogą nas ścigać!
-To świetnie ale teraz skupmy się na znalezieniu tego o czym mówili nam rodzice!- odpowiedziałam.
Dokończy Shantanell lub Niyoku
Subskrybuj:
Posty (Atom)